czwartek, 20 maja 2010

Święci grzesznicy

Floyd Landis, amerykański kolarz, który stracił zwycięstwo w Tour de France po pozytywnym teście antydopingowym, przyznał się do systematycznego stosowania niedozwolonych substancji o to samo oskarżając Lance'a Armstronga, doniósł "Wall Street Journal".
Taki oto news dzisiaj przeczytałem, usłyszałem i.. I nic.
Ktoś, kto chociaż trochę interesuje się kolarstwem wie, że duża część peletonu bierze doping. To jest sport zawodowy gdzie nie ma miejsca na słabości i kiepskie wyniki.
Lance jest ikoną a ikon się nie rusza. Nikomu nie będzie na rękę jakiekolwiek babranie w przeszłości Bossa. Jest on bohaterem dla osób walczących z rakiem, człowiekiem przynoszącym kolarstwu i sponsorom góry pieniędzy oraz dobrym zaczynem na polityka.
Zresztą prawo nie działa wstecz - wszystkie kontrole antydopingowe przeszedł bez wpadek więc nie można mu nic zarzucić.
Ciekawe jednak jest jedno. Wszyscy więksi przeciwnicy jak i towarzysze zespołowi Lanca wpadli na dopingu. Albo jest sprytniejszy albo jest terminatorem w ludzkiej skórze. Bóg wie - mnie nic do tego.
Wszystkim zainteresowanym polecam książkę ( krąży w pdf-ie), którą napisał Voet Villy pt. Przerwany łańcuch, która opisuje pierwszą wielką aferę dopingową w kolarstwie.
To tak na gorąco w przerwie reklamowej w czasie oglądania wyścigu kolarskiego dookoła Kalifornii.
Do tematu wrócę za czas jakiś.

5 komentarzy:

  1. Świat zawodowego kolarstwa nie jest moją mocną stroną, a Armstronga kojarzę raczej jako tego, przeciwko komu kibicowałem.

    Bo co to za frajda kibicować murowanemu faworytowi?

    A doping uważam za totalną obrzydliwość... nieważne w czyim wykonaniu.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś sport wyczynowy to niestety głównie wielki biznes i wszystko, co się z nim wiąże: marketing, "pijar", korupcja, przekręty, byle kasy natłuc, wypromować siebie, a przy okazji to, co piję, czym się piskam pod pachami, tudzież to, co noszę na głowie, na stopach i w innych miejscach :-). M.in. dlatego tzw. wielki sport zupełnie przestał mnie interesować. Dawna idea uczciwej rywalizacji zeszła na daleki plan. A do tego doszło nowe zjawisko - sportowiec jako autorytet moralny. Dziś to, co na temat np. polityki czy sztuki powie David Beckham czy Lionel Messi jest przez wielu lepiej pamiętane niż opinie autentycznych fachowców w tych dziedzinach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Messi najczęsciej milczy- chyba nie jest zbyt wygadany...

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Tomek - tak "na rybkę" rzuciłem. Leo wybacz - zwracam honor! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja za armstrongiem także nie przepadam ale trzeba oddać, że pomykał rewelacyjnie
    jestem fanem Jana Ulricha - jedynego kolarza na początku wieku, który był równie silny a moze nawet silniejszy niż armstrong
    jednak wpadł na dopingu i zakończył karierę
    co do autorytetów - to te z górnej półki także czasem gadają głupoty

    OdpowiedzUsuń