piątek, 14 maja 2010

trenażer reaktywacja

Nie będzie tu żadnej polemiki na temat liturgii, żadnej mini powieści, żadnej recenzji czy też opisu ważnej polityczno –obyczajowej sprawy. Jest to wpis o czymś co jest przyziemne do bólu więc nie trać czasu i nie czytaj dalej – po co się irytować.

W listopadzie popełniłem wpis o trenażerze, który miałem kontynuować, ale jakoś tak zawsze znalazło się coś innego do roboty i już do tego nie wróciłem. Ostatnio wytknął mi to pewien sympatyczny osobnik więc pora zaniedbanie naprawić.Życie jest bezwzględne. Jeżeli zaniedbasz życie duchowe, odpuścisz sobie codzienną pielęgnację duszy zaraz następuje atak złego ducha, którego nie jesteś w stanie pokonać. Upadasz bo nie masz wystarczającej siły płynącej z niewysychającego źródła Matki Kościoła. Bez łaski nie masz szans z rzeczywistością duchową chcącą zasłonić ci Stwórcę. Wiadomo masz spowiedź i powinno być ok. Jednak aby być rzeczywiście przygotowanym trzeba duszę umacniać i w domowym zaciszu. Post, modlitwa , małe wyrzeczenia prowadzą do umocnienia tego co daje spowiedź – czystego ducha. Spowiedź to początek – takie pierwsze ranne zakręcenie korbami. Jednak wjeżdżasz na asfalt i zaczyna się codzienna walka.

Właśnie trenażer jest dla cyklisty taką formą domowej walki duchowej służący do umocnienia siły- woli i mięśni. Nie jest to wcale takie przyjemne jak się wydaje i wymaga naprawdę sporo samozaparcia. Brakuje krajobrazów, szumu wiatru- trenażer jest nużący i wymaga sporo wysiłku fizycznego jak i psychicznego. Jednak potem gdy wyjeżdżasz na szosę widzisz rezultaty. Jazda sprawia większa frajdę gdyż jesteś w stanie z większą łatwością pokonywać kilometry, podjazdy i ścieżki rowerowe z kostki brukowej. Gdy brak czasu z powodu obowiązków domowych i zawodowych jest to dobry sposób na utrzymaniu formy i zachowania kontaktu z ukochanym rowerem. Po co wydawać pieniądze na siłownię jak można poćwiczyć w domowym zaciszu i gdy dziecko zapłacze znaleźć się po chwili przy nim.trenażer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz