poniedziałek, 17 maja 2010

nie lubię mistyków

Nie lubię czytać dziel mistyków chrześcijańskich. Przeraża mnie ich bezpośredniość, używany język, wręcz „erotyzacja wiary”. Tam nie ma miejsca na nic innego poza Bogiem. Totalne zachłyśnięcie się Absolutem. Wszystko inne jest im niepotrzebne, wręcz staje się przeszkodą w drodze do nieba.A jak tak nie potrafię i nawet nie chcę. Nie chcę totalnie zatonąć w wierze.Nie w taki sposób. Chciałbym, aby ona przenikała moje życie, ale i dawała pewna swobodę. Rodzina, pasje cyklistyczno-biegowe u mistyka nie maja szans na zaistnienie. Jak mógłby popadać w transy mistyczne, gdyby wkoło biegały lub krzyczały domagające się zabawy dzieci? Gdzie miejsce na miłość małżeńską, tak niedoskonałą, ale dzięki temu tak pociągającą –wszak możemy jej doświadczać, cieszyć się nią. U mistyków w radości zaraz pojawia się smutek – wszak miłość, jakiej doświadczają tak krótko trwa. Stany ekstazy nie mogą trwać wiecznie a po nich ich dusza krzyczy, że już umiera z braku Boga. Ja gdzieś tam miłość Boga dostrzegam w codziennym przemierzaniu kilometrów. Dzisiaj zacząłem sezon rowerowy poprzedzony lekkim przygotowaniem na trenażerze. Wyjechałem na szosę i doświadczałem niesamowitej radości z wylewanego potu i każdego obrotu korbą. Fajnie widzieć, że zimy nie przespałem, organizm pracuje lepiej niż w zeszłym sezonie. Bieganie, wzmocniło wydolność, przez co jazda jest o wiele przyjemniejsza. Piękne jest to, że zsiadając z roweru wracam do cudownej żony i wspanialej dwójki dzieciaków. Ich uśmiech wyzwala dodatkowe siły, i organizm mimo zmęczenia funkcjonuje dalej na pełnych obrotach.Dlatego mimo zachwytu nad mistykami przez wielu ludzi ja nie odnajduję siebie w ich pobożności. Jestem pełen podziwu dla ich wiary, ale nie pragnę takiego jej wyrazu. Być może grzeszę, ale w moim życiu przejawem miłości Boga jest moja rodzina i moje pasje. A poniżej mój syn cieszący się z powrotu ojca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz