Obowiązki rodzinne nie pozwalały ostatnio na aktywność blogową, ale w końcu udało się znaleźć trochę czasu, aby coś napisać. Niedziela była zwieńczeniem sezonu biegowego. Wziąłem udział w 3 pólmaratonie poznańskim i nawet udało mi się go ukończyć. Trochę gdzieś zabrakło na końcowych kilometrach determinacji i czas końcowy wyniósł 1:44:53.
Niby nie jest źle, ale mogło być lepiej. Gdzieś na 15 kilometrze, gdy kolano i dawna kontuzja kostki zaczęły ostro o sobie przypominać w głowie powtarzałem sobie, co pewien czas tylko jedno- "Męcz się ty świnio". Te słowa wypowiedział na jednym z etapów Tour de France teamowy kolega Jana Ullricha gdy ten miał kryzys i dało mu to kopa potrzebnego do sukcesu, jakim było wygranie tego wyścigu. Mnie przypomnienie tego epizodu pomogło ukończyć półmaraton z przyzwoitym czasie.
Dodatkowym bodźcem było ofiarowanie wysiłku w intencji 1, 8 rocznego Jędruli, u którego zdiagnozowano białaczkę. Pozdrawiam jego dzielnych rodziców i zapewniam o ciągłej modlitwie.
Pozdrawiam tutaj sąsiada Marka i Tomka Majewskiego( spotkanie po 12 latach) za zagrzewanie do biegu i pometowe konwersacje. Poniżej ja na trasie ( bajkerowa czapeczka grupy kolarskiej csc)
A dzisiaj minęło 8 lat od dnia ofiarowania życia najwspanialszej kobiecie, jaką znam ,i która jest matką Kingi i Grzecha- owoców naszej miłości. Mam nadzieję, że ten miłosny maraton będzie jeszcze długo trwał i mimo trudnych chwil dostarczał nam nadal sensu istnienia. Żono – najszczersze podziękowania za wytrzymanie ze mną tyylu lat.
Wszystkim czytającym bloga życzę pełnych wiary świąt i zapewniam o mojej modlitwie za Was.
aaaa. Jeźdzących samochodem proszę o ostrożność na szosie – może rowerzysta którego mijacie to quis ut deus- zachowajcie ostrożność;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz