poniedziałek, 17 maja 2010
Ojcowska duma. Sobotnie rowerowe szaleństwo.
W sobotę poczułem się jak wielki mistrz masoński, gdy przygotowywałem rower, a potem ubierałem córkę ,na pierwszą wspólną rowerową przejażdżkę.
Do tej pory rower był moją odskocznią od rzeczywistości, rodziny, problemów. Nagle za sprawą krzesełka zamocowanego z tyłu stał się wartością wspólną – rodzinną. Córka w sobotnie popołudnie przeżyła rowerowe wtajemniczenie. Krótkie, trochę szokujące, ale chyba jej się podobało. O tym przekonam się gdy następnym razem zaproponuję jej trochę dłuższą wycieczkę.
W sumie można to nazwać rowerowym chrztem. Jej pierwsza jazda na rowerze, na dwóch kółkach. Tak jak weszła w świat Boga przy chrzcie, tak też poprzez rodziców poznaje rowerowe szaleństwo.
Na razie w kościele interesują ją „bam bam” – czyli dzwony. Idąc do kościoła idziemy zobaczyć dzwony oraz czasem „kra kra”- w kaplicy jest Duch św. pod postacią gołębicy. Dla córki wszystkie ptaki robią „ kra”.
W rowerowym slangu córki na razie tylko kask ma nazwę – czapa.
Słownik w obu rzeczywistościach – rowerowej i koscielnej- może mało ortodoksyjny, ale na wszystko przyjdzie pora.
Na razie zakładamy czapę i jedziemy zobaczyć bam bam;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cześć Quis, wpisałem się tu (na wszelki wypadek). Mój mail to "marek.lazarowicz@gmail.com". Napisz, o co poszło, bo sprawa mnie niepokoi.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Romeus