czwartek, 24 czerwca 2010

głód wiary i głód roweru

Dzisiaj miało być o moim wzorze kolarskim Janie Ullrichu, ale do niego wrócę może dziś wieczorem.
Idąc sobie z synkiem rano na spacer doświadczyłem głodu. Gdzieś tam dusza krzyczy aby się pojednać z Bogiem i ciało aby przeprosić się z rowerem. Coś obie Rzeczywistości pozostały gdzieś na uboczu. Problemy dnia codziennego, rodzina, brak czasu spowodowały, ze ograniczyłem pewne rzeczy do minimum. Grzech lenistwo wziął górę nad tym co rzeczywiście wartościowe.
Bieganie jest super sprawą jednak tam nie doświadczam pełni życia. Może być uzupełnieniem jednak nie zastąpi ramy roweru.
Gdzieś tam nastąpiło zespolenie się wiary z rowerem i jak wiara szwankuje to pedałowanie idzie także mozolnie. Duchowość cyklistyczna naprawdę jest moja drogą do Boga.
Wczoraj czytając mojego mistrza pisarskiego Chestertona natknąłem się na takie zdanie- " Tak wiele modnych dziś herezji stoi twardo dziś na nogach, ponieważ nie mają głów, na których można by je postawić."
Będę się starał tak połączyć moja pasję z wiarą aby miała głowę w Kościele a koła na asfalcie.

3 komentarze:

  1. No to życzę, żeby się Koledze udało. A kryzys to czasem dobra rzecz, choćby po to, by znów poczuć "ten" głód.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki głód jest Ok. Gorzej, jakbyś czuł przesyt, prawda?

    Pzdr nieustannie

    OdpowiedzUsuń
  3. No niby tak Koledzy - ale czy można mieć przesyt wiary?

    OdpowiedzUsuń