piątek, 14 stycznia 2011

Miłość to codzienność

W sumie do tego posta pchnął mnie Phazi po swoim wpisie na blogu na temat miłości. Skończyłem czas jakiś temu kolejny rok życia i wzięło mnie na przemyślenia i rozliczenia z życiem. A jedną trzecią życia żyję sobie z pewną sympatyczą dziewczyną i chcąc nie chcąc także musiałem zgłębić ów obszar mego jestestwa. Nie lubię słowa Miłość. Źle napisałem. Nie lubię czytać definicji, wykładni postępowania itp, itd. Bo współczesny świat wszystko musi mieć posegregowane i nikt nie może wychodzić poza schemat. I wszystkie filmy o miłości jakie obejrzałem mogę na śmietnik wyrzucić. Bo jest tam wszystko poza codziennością. A dla mnie ( każdy może widziec to inaczej) uczucie jakie żywię do tej, która jest sensem mojego istnienia ( może brzmi jakoś dziwnie, ale jak nazwać kogoś kto został przez Boga dany jako element układanki i który pasował idealnie)to przeżywanie codzienności. Doświadczam tego szczególnie gdy ma delegacje i znika na kilka dni. Wtedy robi sie pusto. Są dzieci, ale brakuje istotnego elementu układanki. Niby chata pełna bo dwójka małych szkrabów robi totalny zamęt w chacie, ale wszystko jest inaczej. Nie tylko ja to czuję ale i dzieciaki wtedy są trochę inne. Niby tata wszystko zrobi, pobawi się, ale w układance rodzinnej brakuje najwżniejszego puzzla i nie ma pełni szczęścia. Ale wracając bardziej na tory codzienności. Myślę, że miłość jest trudna bo jest codziennością. To co wykonujemy bez przerwy staje się mniej atrakcyjne, popadamy w rutynę. Jednak jeżeli potrafisz byc dobry w przyziemnych sprawach sprawdzisz się i w wielkich. Łatwo o tym zapomnieć. Nie lubię określenia, że miłość wygasa bo przychodzi szara rzeczywistość. To właśnie w tej szarej rzeczywistości okazuje się czy to uczucie jest tym czym je określiliśmy. Ludzie mylą zakochanie z miłościa i w duzej mierze stąd biorą się nieporozumienia. Chwilowy wybuch uczuć, odsuniety od codzienności jest porywający ale kiedys sie kończy i wtedy to co kiełkowało dopiero ma szanse sie wykształcić. Dla mnie miłość mojej żony do mnie to fakt, że mnie przywita gdy wracam wieczorem do domu odrywając sie na chwile od kompa, że zaśnie koło mnie. Miłość okazuje poprzez zapełnienie lodówki, ogarnięcie domowego chaosu. Miłośc jest w tym ,że zadzwoni wieczorem z delegacji spytać sie czy żyję i czy dzieci mnie nie wykończyły. Także w tym, że mnie zbeszta za to, ze zawsze wszystko spierdzielę, niedokończę i w ogóle że jakos w tym życiu nie moge sie do końca odnaleźć. To ostatnie nie jest prawdą bo odnajduję sie przy niej i dzieciach. Przy codziennym zawitaniu o 6 w sklepie żeby rodzina miała śniadanie, zrobieniu kanapek żonie do pracy, prasowaniu ( którego nienawidzę), okazjonalnej jeździe samochodem, wstawaniu nocnym do dzieci itp. itd. To jest właśnie dla mnie miłość. Tyle i tylko tyle. Przepraszam za niedopracowanie tematu, ale jeszcze muszę poprasować;) No i na koniec dziękuje mojej Żonie za to że 13 lat ze mna wytrzymuje i nie zwariowała. Na bank ma niebo zarezerwowane;) O muzyce bedzie jutro - sory Tom.

2 komentarze:

  1. Zastanawiałem się co tu w komentarzu napisać. I chyba nie dodam nic od siebie. Bo cóż ja bym mógł jeszcze dopowiedzieć.
    No może, że mam tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba Twoje ujęcie czym jest miłość, szkoda że tak mało mężczyzn myśli podobnie. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń