czwartek, 15 lipca 2010

Najlepszy gregario na świecie.

Mimo upałów udało mi się pary razy wybrać z córką na krótkie wieczorne wycieczki szosowe. Jadąc i wymieniając uwagi na temat okoliczności przyrody zdałem sobie sprawę że wszystkie dywagacje komentatorów na temat najlepszego kolarza, najlepszego pomocnika, największego z największych, można sobie miedzy bajki włożyć.
Jednego dnia ten jest najlepszy a drugiego inny. Zależy to w głównej mierze od ilości czasu antenowego poświęconego danemu kolarzowi.
Ja mam dużo lepiej. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem najlepszym gregario na świecie. Gregario to tzw. człowiek od brudnej roboty, który lidera wyprowadza na czystą pozycję do ataku, pozwala mu zaoszczędzić siły osłaniając od wiatru, przywozi bidony.
Ja jestem gregario mojej córki. Ja pedałuję aby ona mogła jechać, podaję bidon z piciem, osłaniam od wiatru i cały czas jestem do jej dyspozycji. Córka wie, że na tatę może zawsze liczyć i w miarę sił i możliwości zrobię wszystko aby jej życie było pełne radości z poznawania świata.
Nigdy nie zostanę wielkim mistrzem kolarskim ale zostałem najlepszym gregario na świecie - to jest spełnienie moich marzeń. Tego Wam również gorrrrrrąco życzę.

6 komentarzy:

  1. :)
    Ładnie napisane :)
    No, czyli jesteś królem dla swojej małej damy :)
    ps. cieszy mnie fakt, że lubisz Satrianiego ;) rzadko spotykam ludzi, którzy jeszcze słuchają tego rodzaju muzyki.

    Pozdr.
    Talka

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubie czytac co napiszesz.
    Patrze na to zawsze troche z perspektywy wlasnego zycia.
    Po prostu bardzo mi brakuje w tej chwili funkcji "gregario" pelnionej dla Ali. Jakos moj codzienny trud wydaje sie niepelny...
    Zmienimy to od wrzesnia:-) Rodzina sie skompletuje! I znow bede gregario! Czy najlepszym? Mam nadzieje...
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. @Talka - Satriani od lat obecny i zawsze dla mnie kojący. Lubię że oprócz techniki jest melodyjny czego brakuje mi u Vai,a.
    @Phazi- myślę, że każdy starający się ojciec jest najlepszym gregario dla swojej córki. Są lepsze i gorsze okresy ale liczy się koniec touru a nie pojedynczy etap.

    OdpowiedzUsuń
  4. Paweł, niech Moc będzie z Tobą (ta prawdziwa, przez wielkie M).
    Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oto Tato, co się zowie! Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czołem!

    Fajny wpis. Czyli jesteś tym dla córki czym Navarro dla Contadora. I jest radość!

    Ja niestety jeszcze z dziećmi nie biegam. Synowi tłumaczę lekką atletykę przy telewizji, córka jeszcze poczeka. A te wózki dla biegaczy tak potwornie drogie...

    OdpowiedzUsuń