Mimo upałów udało mi się pary razy wybrać z córką na krótkie wieczorne wycieczki szosowe. Jadąc i wymieniając uwagi na temat okoliczności przyrody zdałem sobie sprawę że wszystkie dywagacje komentatorów na temat najlepszego kolarza, najlepszego pomocnika, największego z największych, można sobie miedzy bajki włożyć.
Jednego dnia ten jest najlepszy a drugiego inny. Zależy to w głównej mierze od ilości czasu antenowego poświęconego danemu kolarzowi.
Ja mam dużo lepiej. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem najlepszym gregario na świecie. Gregario to tzw. człowiek od brudnej roboty, który lidera wyprowadza na czystą pozycję do ataku, pozwala mu zaoszczędzić siły osłaniając od wiatru, przywozi bidony.
Ja jestem gregario mojej córki. Ja pedałuję aby ona mogła jechać, podaję bidon z piciem, osłaniam od wiatru i cały czas jestem do jej dyspozycji. Córka wie, że na tatę może zawsze liczyć i w miarę sił i możliwości zrobię wszystko aby jej życie było pełne radości z poznawania świata.
Nigdy nie zostanę wielkim mistrzem kolarskim ale zostałem najlepszym gregario na świecie - to jest spełnienie moich marzeń. Tego Wam również gorrrrrrąco życzę.